Ja miałam większą tortownicę i ciasto wyszło niskie. Zrezygnowałam z przekrojenia go na pół i posmarowania czekoladą w środku. U mnie tylko na górze + prażone orzechy, płatki migdałów i sparzone rodzynki.
Na ciepło po wyjęciu z piekarnika mi nie smakowało (moja ciekawość nie wytrzymała i musiałam spróbować). Schowałam na noc do lodówki. Następnego dnia konsystencja była inna, smak buraka prawie nie wyczuwalny. Pewnie kiedyś zrobię jako muffinki. Wadą jest długi czas gotowania buraków ;) - no ale widziałam na półce w sklepie ugotowane zamknięte hermetycznie.
Świetnie wygląda te ciacho, piekłam już kiedyś buraczkowe :)
OdpowiedzUsuńI bardzo ciekawy blog dodaję do obserwowanych :)
Ahh mam słabość do czekoladowych ciast ;)
OdpowiedzUsuń